- Inge! – warknął Verkel układając gałęzie na
ognisko na grzbiecie Persei – Musimy im powiedzieć! Jak ty sobie to wyobrażasz?
Brygady liczą setki żołnierzy, to elitarne, wyspecjalizowane i wyszkolone
jednostki. Myślisz, że uda ci się zachować to w sekrecie? – spytał patrząc
srogo na siostrę. Inge odwróciła się do niego plecami wpatrując się w kołyszące
się źdźbła trawy.
-
Sama jedna ich nie pokonasz. Nawet z twoimi… zdolnościami – dodał blondyn
krzywiąc się. Inge zamknęła oczy.
-
Już nie raz udawało mi się rozwalić w proch cały legion… - chlipnęła cicho.
-
Tak, a potem leżałaś sparaliżowana kilka dni – prychnął Verkel – Nadwyrężasz
swoje możliwości, Inge. Sama mówiłaś, że twoja Mistrzyni ci tego zabraniała.
-
Skoro jestem nadnaturalnie uzdolniona – odwróciła się gwałtownie w jego stronę
- To oznacza, że moim zadaniem jest chronić przyjaciół. Nawet za cenę własnego
zdrowia, a nawet życia! – krzyknęła. Jej oczy błyszczały mieniąc się lodowym
błękitem. Verkel wiedział, że jego siostra jest mocno wkurzona, a kiedy Inge
jest mocno wkurzona wtedy uwalnia swoje moce. Mogłoby być bardzo nieprzyjemnie,
więc chłopak rzucił gałęzie i objął rudzielkę.
-
Spokojnie. Damy radę – szepnął – Ale musimy powiedzieć o tym problemie Czkawce
i reszcie. – powiedział i dodał po chwili – Jeśli chcesz, mogę im nic nie
wspominać o tym, ale ty… ty musisz powiedzieć..
-
Mógłbyś? – spytała. Ton miała zbyt naiwny.
-
Mógłbym - westchnął Verkel i wrócił do układania drewna – Musimy wracać. Słońce
już niemalże zaszło.
Usadowili
się na grzbiecie Persei. Było im trochę ciasno, ale przecież nie mieli daleko.
Smoczyca w podskokach pognała ku obozowi.
***
W milczeniu
przyglądali się płomieniom, które iskrzyły się w ciemnościach. Astrid oparła
głowę o ramię Czkawki, Śledzik szukał czegoś wertując grube księgi, które
zabrał ze sobą, Mieczyk i Szpadka drzemali z otwartymi ustami. Po twarzy
chłopaka spływała ślina. Sączysmark leniwie strugał coś w znalezionym patyku,
Eret głaskał Czaszkochrupa pod brodą, opierając się o jego potężną nogę.
Wszyscy pogrążeni byli w głuchym milczeniu. Wódz Berk wsłuchiwał się w ciszę.
Wydawało mu się, że słyszy jakieś śpiewy – ponure pieśni okrętowe, pirackie
przyśpiewki. Wmawiał sobie, że o ze zmęczenia. Iluzja zrodzona z obawy o matkę,
o jego ludzi i smoki.
Szczerbatek ułożył się nieopodal na płaskim
kamieniu, tuż obok Persei. Smoczyca uśmiechała się do niego odsłaniając kły.
Nakrył ją swoim wielkim skrzydłem i zasnął.
Czekali do świtu – momentu, w którym Ognioglizdy na
chwilę przestają być aktywne i zastygają. Nie będą mięli wiele czasu na
poszukiwania – tylko dwie godziny. Czkawka ułożył wstępny plan. Podzielą się na
trzy grupy, każda wejdzie w jeden z trzech tuneli prowadzących do gniazda. W
ten sposób zwiększą szanse odnalezienia kwiatu. Jedyne na co liczył, to to, że
każdy z nich posiada legendarne ogniste serce i jest zdolny do odnalezienia
kwiatu. Miał nadzieję, że jego ludzie
kolejny raz wykażą się odwagą i pomysłowością, co udowodnili już nieraz.
Najgorsze było to, że Inge milczała. Zbyt długo
milczała. Verkel zrozumiał: nie miała najmniejszego zamiaru mówić im o swoich
mocach: o tym, ze pstryknięciem placów potrafi wzniecić ogień, gestem ręki
zmienić bieg rzeki, potrafiła zabić jednym słowem. A potem, po chwili dotarło
do niego, że to właśnie z tego ostatniego powodu nic nie mówi.
-
Tak będzie lepiej – szepnęła mu w
głowie, przekazem telepatycznym. Zerknął na nią. Wpatrywała się w Perseę i
Szczerbatka – Zło i tak nas znajdzie, po
co wychodzić mu naprzód? – dodała po chwili.
-
Będzie z nich niezła parka – powiedziała już na głos wskazując dwie drzemiące
Furie.
Nikt
nie zwrócił na nią uwagi.
***
Stali przed wejściem do tuneli. Za kilka minut miało
świtać. Byli podzieleni na trzy grupy. Każda z grup miała wejść w osobny tunel.
Mieli dokładnie dwie godziny – godzinę na poszukiwania kwiatu i godzinę na
powrót. To niewiele czasu, ale Czkawka miał przeczucie, że uda im się znaleźć
kwiat. Pierwszą grupą był on razem z Astrid, Śledzikiem, Sztukamięs, Wichurą i
Szczerbatkiem. W drugiej grupie znaleźli się Mieczyk, Eret, Szpadka i ich
smoki. Trzecią stanowili Verkel, Inge, Sączysmark, Persea i Hakokieł. Każda z grup była profesjonalnie wyposażona w
liny, haczyki, a także osobliwe urządzenie pomiaru czasu, które miało dzwonić
dokładnie co godzinę. Dzięki temu nie stracą poczucia czasu zagłębiając się w
korytarze i nie zostaną pochłonięci przez Ognioglizdy. Wynalazek pochodził z
południa – Inge nazywała go minutnikiem, dla Czkawki był to zwykły zegar,
nakręcany na sprężynę. Sam kiedyś skonstruował coś takiego, tylko, że jego
zegar był dużo większy i nieporęczny, tymczasem minutnik mieścił się w dłoni.
- Na mój znak… - szepnął Czkawka wpatrując się w
wschód, gdzie za chwilę miała zajaśnieć gwiazda poranna – Teraz! – rozkazał
kiedy zajaśniała, niczym odległy diament.
Zagłębili się w głąb korytarzy. Przez pewien czas
szli razem, potem jaskinia rozgałęziała się na trzy odrębne przejścia. W tym
momencie podzielili się, każda z grup poszła innym.
***
Czkawka niemalże biegł przez korytarze, starannie
omijając śpiące Ognioglizdy. Wewnątrz gniazda było gorąco i parno. Nie potrzebowali
oświetlenia, ponieważ jaja Ognioglizd, złożone w plastrach na ścianach dawały
wystarczający blask. Śledzik i Sztukamięs ledwie nadążali za Astrid i Czkawką.
Otyły chłopak pozostał trochę z tyłu.
-
Zastanawia mnie – zaczęła cicho Astrid wpatrując się w Czkawkę – Czemu zawsze
wybierasz mnie do grupy? Przecież jest tylu dobrych wojowników, choćby
Sączysmark…
-
Jesteś od niego lepsza – puścił do niej oko i uśmiechnął się – Ile to razy
oberwał od ciebie za to, że się przystawiał… Ode mnie też w sumie – mruknął po
chwili – Poza tym, gdyby ci się coś stało, nie wybaczyłbym sobie…
-
Ej, gołąbeczki! – zawołał Śledzik – Moglibyście trochę zwolnić? Wiecie, że ja
nie mam takiej sprawności ruchowej jak wy. I Sztukamięska też! – dodał. Czkawka
i Astrid spojrzeli na siebie i parsknęli śmiechem, przystając.
Znaleźli się w wielkiej ogromnej komnacie, położonej
na planie koła. Kamienne Sklepienie przypominało kopułę. Czkawkę zadziwiła
komnata, bowiem nie była wykuta przez Ognioglizdy. Na pewno nie była.
Świadczyły o tym kolumny i nawy, w których stały zniszczone i stare rzeźby. Jedna z nich przypominała
dziewczynę, uderzająco podobną do Astrid. Trzymała ona w rękach misę, do której
z sufitu kapała woda.
-
Interesujące – Czkawka zamyślił się podchodząc bliżej rzeźby i dotknął jej
przesuwając dłonią po fałdach sukni. Nagle wyczuł coś pod palcami. Pięciolistny
znak Ognistego Kwiatu. Przycisnął go mocniej i odsunął się. Rzeźba poruszyła
się mechanicznie, woda wylała się z misy i pognała zagłębieniem ku środkowi
sali, gdzie wsiąkła w ziemię. Za posągiem coś chrząknęło i zazgrzytało. Czkawka
wcisnął się w wąską przestrzeń, pomiędzy ścianą i rzeźbą.
-
Tu jest przejście – zawołał – Niebywałe… - szepnął, znikając za rzeźbą –
Śledzik! – Krzyknął jeszcze. Zostań tu i licz do sześciuset. Jeżeli po tym
czasie nie wrócimy, uciekaj tą sama drogą, którą tu przyszliśmy. I zabierz ze
sobą smoki - wrócił się i spojrzał na Szczerbatka – Będzie dobrze mordko,
spokojnie. Zostań ze Śledzikiem. Strzeż ich – pogłaskał go po nosie i pociągnął
Astrid ze sobą.
Korytarz przed nimi był długi i ciemny. Czkawka
wyjął swój miecz – Inferno i szedł pierwszy, oświetlając drogę. Na końcu
napotkali gładką kamienną ścianę.
-
Nie może być… - chłopak naparł na skałę ale nie znalazł oporu. Jego ramię
zagłębiło się w w ścianę niczym w kisiel.
-
To iluzja! – zawołała Astrid, chwytając go za rękę i spoglądając na niego –
Chcesz sprawdzić co ukrywa? – spytała.
-
Jak nigdy w życiu – odparł patrząc na nią. Jego wzrok był pełen ekscytacji i
uczucia, jakie żywił do dziewczyny.
Uśmiechnęli się do siebie i skoczyli w ścianę.
***
Szpadka sunęła w dół po linie. Mieczyk, Eret i smoki
byli już na dole. Co chwilę ją ponaglali. Mieczyk nawet szydził z siostry i jej
szybkości. Przygryzła wargi ignorując docinki brata. Po chwili usłyszała zgryt.
Lina się przetarła. Szpadka zaczęła szybciej przesuwać się w dół ale nie
zdążyła. Lina pękła i dziewczyna poleciała w dół krzycząc.
Wpadła prosto w ramiona Ereta. Pamiętała czasy,
kiedy z nim flirtowała i jak jej zaloty spełzły na niczym. Zarumieniła się i
wstała na nogi, ledwo utrzymując równowagę.
-
Tylko mi się w głowie kręci – odparła po chwili – to nic takiego.
Powędrowali
dalej, długim ciemnym korytarzem. Na jego końcu znaleźli ogromna salę. Przystanęli
na chwilę rozglądając się wokoło. Pokój nie był stworzony przez Ognioglizdy. A
na pewno nie kolumny. Smoki nie potrafiłyby też wydrapać w kamieniu nisz i
ustawić w nich posągów.
Przy
jednym z nich siedział Śledzik, gładzący po boku Sztukamięs, obok siedział
czujnie nadstawiając uszu Szczerbatek. Pod wysokim sufitem wirowała Wichura.
-
Gdzie Astrid i Czkawka? – spytał Eret, podchodząc bliżej.
-
254… Jak się cieszę, że was widzę! 255… – zawołał nagle Śledzik licząc –
Pytasz, gdzie wódz? 256… Poszedł dalej, przejściem ukrytym za tym posągiem…257…
-
Śledziuch? – zaczął Mieczyk – Po co ty tak liczysz?
-
Mam doliczyć do sześciuset – odparł Śledzik, licząc dalej w międzyczasie – A
potem, jeżeli Czkawka i Astrid nie wrócą, uciekać.
Eret
pokiwał głową w zamyśleniu patrząc na przejście.
-
Ja się tam nie zmieszczę. Musiałbym być o połowę szczuplejszy – zauważył –
Szpadka! – zawołał – Ty pójdziesz.
-
Ej! – warknął Mieczyk – A co ze mną?
Eret
miał mu już odpowiedzieć, ale przerwała mu Szpadka.
-
Bo jesteś głupi! – krzyknęła dając mu kuksańca w bok. Mieczyk zgiął się w pół
po uderzeniu.
-
Au… - jęknął i zamilkł. Szpadka natomiast odwróciła się na pięcie i przecisnęła
się przez wąską szczelinę.
Chwilę
później z trzeciego korytarza wpadli tu Inge, Verkel Sączysmark i ich smoki.
Ciemnowłosy sapał, miał rozszalałe oczy z przerażenia, Verkel trzymał w ręce
miecz, a Inge miała twarz zbryzganą krwią.
Sączysmark
otarł dłonie o spodnie i podszedł do Inge.
-
To… to tam… co to było? – spytał, jąkając się.
-
Kilka sztuczek, nic wielkiego – odparła wymijająco, spoglądając na niego
wymownie i dając mu do zrozumienia, by o tym milczał. Otarła twarz z krwi
grzbietem dłoni a ręce wytarła o spodnie – Gdzie reszta? – dopytała Śledzika,
Ereta i Mieczyka, gładząc Szczerbatka pod brodą.
-
Weszli tam – wskazał Eret.
Ale
Inge już z nimi nie było.
***
Wpadli w nicość. Ciemną, gęstą, przytłaczającą
nicość. Astrid czuła jedynie rękę Czkawki, ciepłą i dodawającą otuchy. Chłopak,
chciał przysunąć się bliżej niej, objąć, czuła to, ale nie mógł. Ciemność mu
nie pozwalała.
Wylądowali na czworaka czując pod palcami miękką ciepłą
ziemię i łaskoczącą trawę. Nie mogli uwierzyć własnym oczom, kiedy podnieśli się
i rozejrzeli po okolicy. Stali na jakiejś polanie, przed nimi roztaczały się pola
pełne kwiatów, otoczone zewsząd górami, których czubki mieniły się bielą. Nigdy
w życiu nie widzieli czegoś równie pięknego, nawet Smocze Sanktuarium nie mogło
się równać z tym miejscem.
Po środku pól znajdowało się niewysokie wzgórze, na
którego szczycie samotnie rósł kwiat. Pięciolistna roślina, której płatki
przypominały jęzory ognia, zwróciła swą głowę ku słońcu.
-
Ogniokwiat – zaczęła Astrid jak zahipnotyzowana. Nawet wyciągnęła w jego stronę rękę, jakby
chciała go pochwycić z daleka.
Ktoś
na nią wpadł i przygniótł ją do ziemi. Czkawka odruchowo sięgnął po swój miecz
- Inferno, ale spostrzegł, że do
Szpadka. Po chwili sam leżał przygnieciony do trawy, tym razem przez Inge.
-
Więcej was tu nie było? – jęknął, kiedy ruda podała mu dłoń, przepraszając. Kiedy
jej się przyjrzał, spostrzegł, że na brwiach i włosach osiadła jej czerwona,
mazista ciecz, wyglądająca jak krew. Cofnął się o pół kroku, ale spokojnie, nie
wzbudzając podejrzeń.
-
Dobra… - zaczął chłopak – Chodźmy po to zioło i wracajmy. Skierował się w
stronę pagórka, ciągnąc Astrid za rękę, która wciąż rozglądała się po okolicy.
-
Czkawka, czekaj – blondynka przystanęła marszcząc brwi – Ja… znam to miejsce… -
szepnęła.
-
Też mam takie wrażenie, jakbym tu już kiedyś była – dodała Szpadka.
-
I ja – zdziwiła się Inge ale szła dalej na przód, w stronę pagórka – Tam powinna
być jakaś…
- Tabliczka – dokończyła Astrid już niemal biegnąc.
- Tabliczka – dokończyła Astrid już niemal biegnąc.
Czkawka
też odczuwał takie wrażenie jakby tu kiedyś był. Wiele lat temu, w innym ciele,
w innej rzeczywistości. I pamiętał trzy kobiety, które biegły przed nim. Jedną z nich kochał nad życie. Pamiętał też,
że była też piąta osoba. Był jeszcze zdrajca.
Ale
ich była czwórka.
I
nikogo więcej.
***
Nie jestem dumna z tego NN-a. Długo mi sie pisał i źle. Ale następna notka już bedzie lepsza, obiecuję ;) BTW podoba mi się idea Inge zbryzganej krwią - w następnej notce - wytłumaczenie tego zjawiska ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :D
Smocza Strażniczka
***
Nie jestem dumna z tego NN-a. Długo mi sie pisał i źle. Ale następna notka już bedzie lepsza, obiecuję ;) BTW podoba mi się idea Inge zbryzganej krwią - w następnej notce - wytłumaczenie tego zjawiska ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :D
Smocza Strażniczka
O, coś ostatnio chyba nikomu nie wychodzą takie en-eny, jakie by się chciało ;< ale ten i tak nie jest taki najgorszy :3 (wyje) Czemu przerwałaś w takim momencie, czemuuuu ;_; ja chcem więcej! ;D
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie niebywale te zdolności Inge ;3
Czekam na en-ena (i sama jakoś ni mogę nic napisać :<)
Pozdrawiam c:
Ja nie moge pisać, bo coś innego ciągle mi zaprząta głowę: szkoła, przyjaciele, rodzinka, która wcale nie jest mała i praktycznie co weekend jeżdżę na jakieś imieniny, urodziny i tak dalej ;__;
UsuńCo do niebywałych zdolności Inge - będzie ciekawie, tyle powiem :P W tym względzie... a... no i Sączysmark już się zdążył o nich przekonać xDD
Ale ciii... żadnych spoilerów :D
Również pozdrawiam :3
A u mnie znowu laba na całego (tak, tak, chyba po prostu jestem leniwą bułą ;-;) tylko albo rysuję, albo oglądam anime, albo włóczę się po internetach... A za en-ena nie ma się komu zabrać :/ i zaś się dziwić, jak zastój na blogu... Nie no, muszę się kiedyś w najbliższym czasie zabrać za nowy rozdział, no bo w końcu dotarłam do "alternatywu" :) (yaaaay! ;-;)
UsuńTymczasem u mnie... http://www.awesomelyluvvie.com/wp-content/uploads/2013/05/Tumbleweeds2.gif
Haha, padłam na tym gifie xDDD
UsuńWena przybędzie... ona jest jest jak murzyn na pasach: pojawia sie i znika ;)
Aj hołp soł ;D
Usuń:O no..no...no i co tak nagle skończyłaś? co? no wiesz co?? będę plakac:( no nie!!! grrr
OdpowiedzUsuńNie płacz, no... mnie samej jest smutno, jak ktos płacze... tusz mi sie rozmaże ;___; Musiałam gdzieś skończyć :D
UsuńPozdrawiam :D
jeszcze co do "Inge zbryzganej krwią"... chyba zaczynam się ciebie bać.. :P
UsuńHuehuehue... Jestem psychopatką, owszem ale to wszystko przez piosenki Lany Del Rey i słynnego Georga R.R. Martina... taka faza :D Myslę, że to minie :D
UsuńBoskie *-*
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńMasz talent do pisania ;) zaciekawiłaś mnie =D
OdpowiedzUsuńDzieki wielkie i cieszę sie bardzo ;)
Usuń