8 sierpnia 2014

Przygoda Pierwsza: Ogniste Serce cz. I

Sączysmark poprowadził ich do domu Czkawki.
- Nie mogłeś mi powiedzieć? – spytał go, pędząc po schodach – Ze Szczerbatkiem byłoby dwa razy szybciej.
- Wybacz – czarnowłosy rozłożył ręce.
- Czkawka pchnął ręką drzwi. Widok zmroził mu krew w żyłach. Jego matka leżała niczym sparaliżowana na środku pokoju owinięta wszystkimi kołdrami, pierzynami i kocami jakie tylko były w domu. Jej skóra była błękitno-sina tak jakby spędziła kilka godzin zamknięta w lodzie. Usta miała wręcz fioletowe a oczy przekrwione. Nad nią czuwał Chmuroskok co chwilę podgrzewając podłogę pod nią.
- Mamo! – ryknął wódz Berk w sekundę dopadając jej i chwytając ją za rękę. Astrid zatkała dłonią usta ale trzymała się z daleka, tak jakby się czegoś bała. Czkawka dotknął skóry Valki. Przez chwile jego ręka sama zrobiła się sino-błękitna.
- Czkawka - zaczęła jego narzeczona - Musisz się odsunąć…
- Astrid, co?! – ryknął na nią – Dobry Odynie, przecież ona umrze…
Przekleństwo Śnieżnego Smoka… Nie powinna była w tym uczestniczyć… - mamrotała.
- Astrid, na młot Thora – Czkawka westchnął wstając – O czym ty bredzisz?
- Czytałam o tym. Inge pożyczyła mi kilka książek. Przekleństwo Śnieżnego Smoka. Wedle tego co czytałam żaden żywy człowiek nie może asystować przy narodzinach Oszołomostracha.
- Czekaj – przerwał jej – Powiedziałaś „OSZOŁOMOSTRACHA”! – ryknął zadziwiony. Astrid kiwnęła głową.
- Valka ma widoczne objawy – podeszła bliżej jednak nie dotknęła swojej przyszłej teściowej -  Sina skóra, fioletowe usta, przekrwione oczy. Wykluwający się Oszołomostrach uwalnia ogromną ilość energii, która potrafi zmrozić nawet jezioro lawy, którego potrzebuje aby się urodzić - tłumaczyła Astrid – By Śnieg się urodził potrzebuje Ognia… Taki smoczy paradoks – dodała, dotykając ramienia Czkawki.
- Ale – kontynuował Czkawka – Skąd Oszołomostrach?!
- Musiała znaleźć jajo i położyć je w pobliżu jednego z czynnych wulkanów. Z tego co się orientuję – ciągnęła blondynka – Jedno takie znajduje się nawet w Smoczym Sanktuarium. Musiała je tam umieścić i… bum. Jezioro lawy teraz znika, tak samo jak ona... – objęła Czkawkę ramieniem pomagając mu podnieść się z podłogi..
- Czyli ona… umrze? – spytał ja trochę dziecinnym tonem.
- Jeśli nie znajdziemy Serca Ognia, owszem. Zostało jej kilka dni – dotknęła nadgarstka Valki i zmierzyła jej puls – dokładnie trzy dni zanim jej serce zamarznie.
- Serca Ognia? – spytał Czkawka.
- Ziele zwane też Południowym Kwiatem – dodała Atrid – Lek. Mamy szczęście, bo trwa lato, a Serce Ognia pojawia się tylko latem.
- Powiedz mi, że wiesz gdzie tego szukać? – spytał ją z nadzieją w głosie. Pokręciła głowa ze sutkiem.
- Nie mam pojęcia, ale Inge mówiła…
- Co mówiła? – Czkawka potrzasnął jej ramionami – Straciłem ojca. Nie chcę teraz stracić także jej – wskazał na leżącą kobietę.
- Czkawka – Astrid objęła go w pasie – Spokojnie – ujęła jego twarz. Oczy miał rozszalałe, wstrząsały nim drgawki – Uspokój się…
Jedno dłuższe spojrzenie w jej błękitne oczy uleczyło go z paniki. Objął ją i oparł głowę o jej ramię. Astrid poczuła, że jej bluzka zaczyna robić się mokra.
- Po prostu nie chcę jej stracić – chlipnął Czkawka. Pogładziła jego włosy przytulając go jeszcze mocniej.
- Wiem. Wiem skarbie – powiedziała znów ujmując jego twarz i ocierając policzki – Znajdziemy to ziele. Uśmiechnął się smutno – Chmuroskok – zwróciła się do smoka Valki – pilnuj, by podłoga wciąż była gorąca. Dzięki temu spowolnimy rozprzestrzenianie się jadu po organizmie i zyskamy czas…
 Smok kiwnął głową ze zrozumieniem.
- Trzeba tu kogoś przysłać – powiedział Czkawka – Ktoś się nią musi zając w czasie gdy my będziemy szukać.
- Porozmawiam z Gothi – zaoferowała Astrid – Pójdę też powiadomić ludzi o całym zdarzeniu. Im więcej nas będzie na poszukiwaniach tym większa szansa na odnalezienie zioła. – spojrzała na Czkawkę. Dawno nie widziała chłopaka tak smutnego. Łzy iskrzyły mu się na policzkach, oczy już zdążyły się zaczerwienić. Valka jęknęła z bólu jednak wciąż trwała z zamkniętymi powiekami. Czkawka pochylił się nad nią całując ją w czoło.
- Będziesz zdrowa mamo – szepnął – Obiecuję.

***
Czkawka, Astrid, Sączysmark, Śledzik, Eret, bliźniaki, Inge i Verkel spotkali się godzinę potem przed domem wodza.
- Moja mama jest śmiertelnie chora – zaczął Czkawka – Dotknęło ją Przekleństwo Śnieżnego Smoka. Uczestniczyła w narodzinach Oszołomostracha. Gdyby nie Chmuroskok… - załamał mu się głos i zamknął oczy – W każdym razie – kontynuował po chwili – byłoby źle. Musimy znaleźć lekarstwo.
- Słyszałam kiedyś o tym – mruknęła Szpadka – Potrzeba jakiegoś Ogniokwiatu, Ognistego Serca… - mówiła.
- To z tej legendy o Śnieżnych Smokach? – dopytał Mieczyk – Przecież to bajki dla dzieci! – trącił siostrę łokciem.
- Ale jednak życie mojej matki jest zagrożone! – warknął Czkawka. Wszyscy natychmiast uspokoili się i zwrócili swoja uwagę na niego. Westchnął. – Wiecie, gdzie szukać tego zioła? – Spytał.
- Wedle legendy – wtrącił Śledzik – Ogniste Serca rosną na Wyspie Ognioglizd, ale ich kwiat ujawnia się tylko ludziom o prawdziwie płomiennym sercu, stąd nazwa.
- Wyspa Ognioglizd – burknął Sączysmark – Ognioglizdy – wzdrygnął się – Miałem nadzieję, że już nigdy Hakokieł nie będzie miał z tym miejscem nic wspólnego. Ich królowa jest… okropna – powiedział po chwili, jakby żadne inne słowo nie przychodziło mu do głowy – Ale uratowała Hakokieła – podrapał swojego smoka po pysku.
- Czekajcie! – wtrąciła się Inge – Byliście kiedyś w gnieździe Ognioglizd?! – zadziwiła się. Jeźdźcy spojrzeli po sobie i kiwnęli głowami.
- Tak – odparła Astrid – Jakieś dziesięć lat temu…
- Piętnastoletnie dzieci w gnieździe Ognioglizd! – Inge ryknęła – Będę to musiała zapisać… - dodała po chwili.
- A więc… - Czkawka dosiadł Szczerbatka – Ruszamy na Wyspę Ognioglizd! – zawołał.
- Hola! – ktoś krzyknął za nimi. To był Pyskacz – Gdzie to się wybieracie, wodzu? – spytał. Czkawka pogładził Szczerbatka, który podszedł bliżej jednorękiego wikinga – Zapewne wiesz już o mojej matce? – spytał z nadzieją, że nie będzie musiał tego tłumaczyć kolejny raz.
- Wiem – Pyskacz westchnął – Biedna. Oby Odyn miał ją w opiece.
- Lecimy odnaleźć lekarstwo! – krzyknęła Astrid z grzbietu Wichury – Nie będzie nas do jutra, może dłużej. - dodała, puszczając oko do starszego mężczyzny. Uśmiechnął się.
- Lećcie ostrożnie! – zawołał Pyskacz do startujących wikingów – A-ale! – krzyknął jeszcze – Dokąd lecicie?!
- Na Wyspę Ognioglizd! – odpowiedział mu Mieczyk.
Stary kowal pogładził swoje długie wąsy, mamrocząc cos pod nosem, ale Czkawka już tego nie dosłyszał.
***
Droga na Wyspę Ognioglizd zajmowała trochę czasu, więc Czkawka odprężył się w siodle i usiadł wygodniej. Wszystkie smoki lecące razem z nim i Szczerbatkiem rozkoszowały się przyjemnym, szybkim prądem, póki jeszcze mogły. Nigdy nie wiadomo co może się stać.
- Czkawka?! – zawołała Astrid, podlatując bliżej Nocnej Furii – To… - zaczęła – Mamy w ogóle jakiś plan? – spytała. Chłopak odsunął z twarzy swój kolczasty hełm, dzięki któremu, powietrze nie biło go po twarzy i odparł.
- To co zwykle – usiłował się zdobyć na przyjazny i pogodny ton, ale w głębi duszy był załamany. Astrid wyczuła to, tak jak zawsze, kiedy Czkawce coś leżało na sercu. Zdecydowała, że pogada z nim o tym później, kiedy zostaną sami.
- Czyli improwizujemy? – spytała, łapiąc wzrok Czkawki – Znowu? – dodała po chwili -
Cudnie! – westchnęła uśmiechając się i próbując pocieszyć swojego narzeczonego.
- Super! – zawołali Mieczyk i Szpadka zderzając się głowami.
- To lubię! – krzyknął Saczysmark i zachwiał się w siodle, kiedy Hakokieł uderzył skrzydłami.
- No nie wiem… - Śledzik był pełen wątpliwości. Mimo to poklepał Sztukamięs po boku. Eret tylko uśmiechnął się i pokręcił głową mamrocząc coś do siebie.
- Nie przeszkadza wam to, że… - zaczął Czkawka zwracając się do Inge i Verkela lecących na grzbiecie Persei. Smoczyca bawiła się, nie zwracając uwagi na innych. Co chwilę otwierała paszczę łapiąc obłoczki.
- To, ze nie ma planu? – przerwał mu Verkel – Normalka! – prychnął.
- Przyzwyczailiśmy się do działań bez planu, bo planowanie nigdy nam nie wypalało. Zawsze zdarzało się coś, co psuło koncepcję – dodała Inge.
Na horyzoncie pojawił się ich cel podróży. Wystające z morza dwa szczyty zazwyczaj były nagie, szare i nieprzyjazne. Tym razem wysepkę porastała świeża zielona trawa a także kilka niewysokich krzaczków. Czkawka jeszcze raz sprawdził mapę, niepewny czy to aby na pewno ta wyspa, ale wszystko wskazało na to, że mapa i kompas, schowany w jego kostiumie latającym się nie myliły.
- Z tego co mi się wydaje – zaczął Sączysmark – Tu były dwie kamienne skały, a nie sielskie, zielone łączki...
- Owszem – potwierdził Czkawka – Ale… coś jest nie tak…
Wylądowali na piaszczystej plaży. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Czkawka potarł ręce rozglądając się po wyczekujących twarzach swoich ludzi.
- Ma ktoś jakieś pomysły, gdzie ten kwiat może rosnąć? – spytał ich. Większość pokręciła głowami oprócz Inge. Dziewczyna nieśmiało podniosła rękę, niczym uczeń w szkole.
- Kwiat ujawni się tylko komuś o ognistym sercu, więc myślę… myślę, że to będzie któryś ze smoków.
- Smokowi? – spytała Astrid.
- Tak… Tak sądzę – rudzielka dodała szybko – W naszych stronach często określa się smoki mianem „Ognistych Serc”. Ale równie dobrze to określenie może też pasować do człowieka – spuściła głowę przyglądając się swoim butom. Dotknęła skroni, pocierając ją.
- Inge? – zapytał Verkel – Co się dzieje?
- N-nic, po prostu… jestem zmęczona – spojrzała na niego dziwnym wzrokiem jakby chciała mu coś przekazać na osobności.
- Pójdziemy poszukać wody pitnej – zaproponował Verkel ciągnąc siostrę w bok. Persea podreptała za nimi – Dzisiaj i tak już nie wejdziemy do ula, słońce już zachodzi.
Czkawka chciał przytaknąć ale nie zdążył.
- My pójdziemy po drewno – zaoferowali się bliźniacy i Eret.
- Poszukamy jedzenia – dodali Śledzik i Sączysmark.
W ten sposób Astrid i Czkawka pozostali sami.
***
- Inge? – zaczął Verkel, kiedy znaleźli się już wystarczająco daleko od pozostałych – Co się dzieje? – spytał ponownie. Dziewczyna jedną ręka przyciskała palce do skroni, drugą pocierała o brzuch. Spojrzała na niego wymownym wzrokiem.
- Są tu. Dlatego wyspa się zazieleniła. Persea też czuje ich obecność. A co najgorsze… sprzymierzyli się z Eyckiem.
- Tylko nie mów, że to… - zaczął Verkel śmiertelnie przerażony.
- … i to wszystkie brygady! – ciągnęła Inge nie zważając na brata – Czerwona, Srebrna, Złota a nawet Czarna. – mamrotała coraz mocniej masując skroń – Są tu. Brygady Nocy przybyły. I zdaje się, że też szukają kwiatu… - upadła z bólu i jęknęła.
- Inge! – krzyknął Verkel – Przerwij połączenie! Przerwij to cholerne telepatyczne połączenie! Inguś! – krzyczał potrząsając siostrą. Chwilę potem spojrzała na niego swoimi błękitnymi oczyma pełnymi łez.
- Nie mamy szans – mruknęła, kiedy objął ja ramieniem.
***
Szum morza i fal obijających się o brzeg napawał Czkawkę ulotnym uczuciem spokoju. Dodatkowo bliskość Szczerbatka, Astrid i Wichury dodawały mu otuchy. Duże, kocie oczy jego smoka wpatrywały się ufnie w swojego jeźdźca. Chłopak spojrzał na Nocną Furie myśląc o całej tej wyprawie.
Czkawka próbował zastanowić się nad planem podróży, jednak uczucia i emocje wciąż brały nad nim górę. Gardło zacisnęło mu się niebezpiecznie, kiedy pomyślał o matce, łza spłynęła po policzku. Zaczął, patrząc tępo w grunt.
- Nie chcę już nikogo więcej tracić – szepnął. Jego narzeczona usłyszała to. Serce niemalże pękało jej na widok Czkawki. Wódz Berk był rzeczywiście załamany – Pięć lat temu straciłem ojca – kontynuował – A teraz moja matka, którą niedawno odzyskałem – chlipnął i oparł się czołem o ramię swojego smoka, chowając twarz – Wódz powinien być silny – kontynuował – A ja… ja po prostu nie potrafię… - głos uwiązł mu w gardle. Nagle poczuł ciepłe delikatne palce na swojej szyi. Powoli oplotły się wokół niego i obróciły jego twarz w stronę ich właścicielki.
- Nigdy już nikogo nie stracisz – Astrid dotknęła jego twarzy i otarła łzy. Jedno spojrzenie jej błękitnych oczu działało na niego niczym zioła uspokajające – Oni wszyscy są zawsze z nami, póki mamy ich tu – dotknęła miejsca na jego klatce piersiowej, gdzie znajdowało się serce.
Była tak blisko. Była ciepła i delikatna.
- Poza tym, Czkawka – dodała po chwili – Przecież wiesz, że jesteś wspaniałym wodzem, jednym z najlepszych. I przestań już się mazać bo to nie przystoi – uśmiechnęła się. Odpowiedział uśmiechem – Ciesz się, że chociaż zdołałeś poznać swoich rodziców – dodała pochmurno – Ja moich praktycznie w ogóle nie pamiętam…
Objął ją jeszcze mocniej niż wcześniej. Dziewczynie niemalże brakowało już tchu.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? – spytał retorycznie całując jej dłonie. Zarumieniła się.

Słońce powoli chowało się za horyzontem.

***

No więc... wróciłam do domu z nowym NN-em, wypoczeta i spalona nadmorskim słońcem. Mam nadzieję że notka sie spodobała ;)

Pozdrawiam wszystkich :D

Smocza Strażniczka

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie ten przycisk. Pomyłka.
      Co do rozdziału :

      Racja, nie przystoi mu się mazać ;-)
      Mam nadzieję, że z Valką oraz jeźdźcami - biorąc pod uwagę te Brygady Nocy - wszystko będzie dobrze.
      Czkawka i Astrid są wspaniali, tylko chcieć więcej. I chciałabym więcej, naprawdę :-) Uwielbiam te parę.

      Bardzo, bardzo dobry rozdział :-) Jako wytłumaczenie tego, iż komentarz nie jest zbyt rozbudowany powiem, że piszę na telefonie czego nie lubię.

      Przepraszam, że komentuje dopiero teraz zważywszy, że czytam twoje opowiadanie od początku.
      Pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Cóż... tyle powiem, że w moim wykonaniu zawsze wszystko kończy sie dobrze, mimo iż czasem potrafie zamotać akcję ;)

      Ależ w ogóle się nie gniewam za długośc komentarza :D Ja z reguły pisze takiej długości a na kompie siedzę ;P Na telefonie nie daąabym rady napisac nawet zdania ;D

      Również pozdrawiam :)

      Smocza Strażniczka

      Usuń
  2. No, i to lubię :D zaintrygowały mnie te Brygady Nocy :D chcem więcej! :D
    Tylko wiesz, muszą znaleźć lekarstwo, bo jak nie, to Devon mi pożyczy siekierę i już do ciebie lecę xD żarcik :D
    Jak tylko znajdę ochotę do przepisywania, to wrzucę kolejnego en-ena :3
    Pozdrawiam :3
    Cece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za to, że sie podoba :D BTW jak juz do mnie lecisz z tą siekierą to zabierz ze sobą Devona... *.* xD

      Czekam z niecierpliwościa na twojego nowego nn-a. Ja sie za mojego wezme w poniedziałek... Dam sobie chwile odpoczynku po wczorajszym przepisywaniu xDD

      Również pozdrawiam :3

      Strażniczka :D

      Usuń
    2. Spoko, spoko ;D Devcio chętnie przyjdzie xD wskakujemy w portal i już jesteśmy ;P

      Usuń
    3. :o Matko Bosko... Deeeeeeevon... #ślinotok xDD

      Usuń
  3. Jeśli uśmiercisz Valkę albo innego z bohaterów (tych dobrych) to sobie inaczej pogadamy.. wiem gdzie mieszkasz :@
    wrrr gryzę:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie :D Przychodź :D Poszczuję moimi smokami xDDD

      Spokojnie :D Nie zamierzam nikogo zabijać :D Nikogo dobrego... Ale mam faze na krwawe masakry, więc krew sie poleje... ale jeszcze nie teraz... ;P

      Pozdrawiam :)

      Usuń