Sączysmark poprowadził ich do domu Czkawki.
-
Nie mogłeś mi powiedzieć? – spytał go, pędząc po schodach – Ze Szczerbatkiem
byłoby dwa razy szybciej.
-
Wybacz – czarnowłosy rozłożył ręce.
-
Czkawka pchnął ręką drzwi. Widok zmroził mu krew w żyłach. Jego matka leżała
niczym sparaliżowana na środku pokoju owinięta wszystkimi kołdrami, pierzynami
i kocami jakie tylko były w domu. Jej skóra była błękitno-sina tak jakby
spędziła kilka godzin zamknięta w lodzie. Usta miała wręcz fioletowe a oczy
przekrwione. Nad nią czuwał Chmuroskok co chwilę podgrzewając podłogę pod nią.
-
Mamo! – ryknął wódz Berk w sekundę dopadając jej i chwytając ją za rękę. Astrid
zatkała dłonią usta ale trzymała się z daleka, tak jakby się czegoś bała.
Czkawka dotknął skóry Valki. Przez chwile jego ręka sama zrobiła się
sino-błękitna.
-
Czkawka - zaczęła jego narzeczona - Musisz się odsunąć…
-
Astrid, co?! – ryknął na nią – Dobry Odynie, przecież ona umrze…
Przekleństwo
Śnieżnego Smoka… Nie powinna była w tym uczestniczyć… - mamrotała.
-
Astrid, na młot Thora – Czkawka westchnął wstając – O czym ty bredzisz?
-
Czytałam o tym. Inge pożyczyła mi kilka książek. Przekleństwo Śnieżnego Smoka.
Wedle tego co czytałam żaden żywy człowiek nie może asystować przy narodzinach
Oszołomostracha.
-
Czekaj – przerwał jej – Powiedziałaś „OSZOŁOMOSTRACHA”! – ryknął zadziwiony.
Astrid kiwnęła głową.
-
Valka ma widoczne objawy – podeszła bliżej jednak nie dotknęła swojej przyszłej
teściowej - Sina skóra, fioletowe usta,
przekrwione oczy. Wykluwający się Oszołomostrach uwalnia ogromną ilość energii,
która potrafi zmrozić nawet jezioro lawy, którego potrzebuje aby się urodzić -
tłumaczyła Astrid – By Śnieg się urodził potrzebuje Ognia… Taki smoczy paradoks
– dodała, dotykając ramienia Czkawki.
-
Ale – kontynuował Czkawka – Skąd Oszołomostrach?!
-
Musiała znaleźć jajo i położyć je w pobliżu jednego z czynnych wulkanów. Z tego
co się orientuję – ciągnęła blondynka – Jedno takie znajduje się nawet w
Smoczym Sanktuarium. Musiała je tam umieścić i… bum. Jezioro lawy teraz znika,
tak samo jak ona... – objęła Czkawkę ramieniem pomagając mu podnieść się z
podłogi..
-
Czyli ona… umrze? – spytał ja trochę dziecinnym tonem.
-
Jeśli nie znajdziemy Serca Ognia, owszem. Zostało jej kilka dni – dotknęła
nadgarstka Valki i zmierzyła jej puls – dokładnie trzy dni zanim jej serce
zamarznie.
-
Serca Ognia? – spytał Czkawka.
-
Ziele zwane też Południowym Kwiatem – dodała Atrid – Lek. Mamy szczęście, bo
trwa lato, a Serce Ognia pojawia się tylko latem.
-
Powiedz mi, że wiesz gdzie tego szukać? – spytał ją z nadzieją w głosie.
Pokręciła głowa ze sutkiem.
-
Nie mam pojęcia, ale Inge mówiła…
-
Co mówiła? – Czkawka potrzasnął jej ramionami – Straciłem ojca. Nie chcę teraz
stracić także jej – wskazał na leżącą kobietę.
-
Czkawka – Astrid objęła go w pasie – Spokojnie – ujęła jego twarz. Oczy miał
rozszalałe, wstrząsały nim drgawki – Uspokój się…
Jedno
dłuższe spojrzenie w jej błękitne oczy uleczyło go z paniki. Objął ją i oparł
głowę o jej ramię. Astrid poczuła, że jej bluzka zaczyna robić się mokra.
-
Po prostu nie chcę jej stracić – chlipnął Czkawka. Pogładziła jego włosy
przytulając go jeszcze mocniej.
-
Wiem. Wiem skarbie – powiedziała znów ujmując jego twarz i ocierając policzki –
Znajdziemy to ziele. Uśmiechnął się smutno – Chmuroskok – zwróciła się do smoka
Valki – pilnuj, by podłoga wciąż była gorąca. Dzięki temu spowolnimy
rozprzestrzenianie się jadu po organizmie i zyskamy czas…
Smok kiwnął głową ze zrozumieniem.
-
Trzeba tu kogoś przysłać – powiedział Czkawka – Ktoś się nią musi zając w
czasie gdy my będziemy szukać.
-
Porozmawiam z Gothi – zaoferowała Astrid – Pójdę też powiadomić ludzi o całym
zdarzeniu. Im więcej nas będzie na poszukiwaniach tym większa szansa na
odnalezienie zioła. – spojrzała na Czkawkę. Dawno nie widziała chłopaka tak
smutnego. Łzy iskrzyły mu się na policzkach, oczy już zdążyły się zaczerwienić.
Valka jęknęła z bólu jednak wciąż trwała z zamkniętymi powiekami. Czkawka
pochylił się nad nią całując ją w czoło.
-
Będziesz zdrowa mamo – szepnął – Obiecuję.
***
Czkawka, Astrid, Sączysmark, Śledzik, Eret,
bliźniaki, Inge i Verkel spotkali się godzinę potem przed domem wodza.
-
Moja mama jest śmiertelnie chora – zaczął Czkawka – Dotknęło ją Przekleństwo
Śnieżnego Smoka. Uczestniczyła w narodzinach Oszołomostracha. Gdyby nie
Chmuroskok… - załamał mu się głos i zamknął oczy – W każdym razie – kontynuował
po chwili – byłoby źle. Musimy znaleźć lekarstwo.
-
Słyszałam kiedyś o tym – mruknęła Szpadka – Potrzeba jakiegoś Ogniokwiatu,
Ognistego Serca… - mówiła.
-
To z tej legendy o Śnieżnych Smokach? – dopytał Mieczyk – Przecież to bajki dla
dzieci! – trącił siostrę łokciem.
-
Ale jednak życie mojej matki jest zagrożone! – warknął Czkawka. Wszyscy
natychmiast uspokoili się i zwrócili swoja uwagę na niego. Westchnął. – Wiecie,
gdzie szukać tego zioła? – Spytał.
-
Wedle legendy – wtrącił Śledzik – Ogniste Serca rosną na Wyspie Ognioglizd, ale
ich kwiat ujawnia się tylko ludziom o prawdziwie płomiennym sercu, stąd nazwa.
-
Wyspa Ognioglizd – burknął Sączysmark – Ognioglizdy – wzdrygnął się – Miałem
nadzieję, że już nigdy Hakokieł nie będzie miał z tym miejscem nic wspólnego.
Ich królowa jest… okropna – powiedział po chwili, jakby żadne inne słowo nie
przychodziło mu do głowy – Ale uratowała Hakokieła – podrapał swojego smoka po
pysku.
-
Czekajcie! – wtrąciła się Inge – Byliście kiedyś w gnieździe Ognioglizd?! –
zadziwiła się. Jeźdźcy spojrzeli po sobie i kiwnęli głowami.
-
Tak – odparła Astrid – Jakieś dziesięć lat temu…
-
Piętnastoletnie dzieci w gnieździe Ognioglizd! – Inge ryknęła – Będę to musiała
zapisać… - dodała po chwili.
-
A więc… - Czkawka dosiadł Szczerbatka – Ruszamy na Wyspę Ognioglizd! – zawołał.
-
Hola! – ktoś krzyknął za nimi. To był Pyskacz – Gdzie to się wybieracie, wodzu?
– spytał. Czkawka pogładził Szczerbatka, który podszedł bliżej jednorękiego
wikinga – Zapewne wiesz już o mojej matce? – spytał z nadzieją, że nie będzie
musiał tego tłumaczyć kolejny raz.
-
Wiem – Pyskacz westchnął – Biedna. Oby Odyn miał ją w opiece.
-
Lecimy odnaleźć lekarstwo! – krzyknęła Astrid z grzbietu Wichury – Nie będzie
nas do jutra, może dłużej. - dodała, puszczając oko do starszego mężczyzny.
Uśmiechnął się.
-
Lećcie ostrożnie! – zawołał Pyskacz do startujących wikingów – A-ale! – krzyknął
jeszcze – Dokąd lecicie?!
-
Na Wyspę Ognioglizd! – odpowiedział mu Mieczyk.
Stary
kowal pogładził swoje długie wąsy, mamrocząc cos pod nosem, ale Czkawka już
tego nie dosłyszał.
***
Droga na Wyspę Ognioglizd zajmowała trochę czasu,
więc Czkawka odprężył się w siodle i usiadł wygodniej. Wszystkie smoki lecące
razem z nim i Szczerbatkiem rozkoszowały się przyjemnym, szybkim prądem, póki
jeszcze mogły. Nigdy nie wiadomo co może się stać.
-
Czkawka?! – zawołała Astrid, podlatując bliżej Nocnej Furii – To… - zaczęła –
Mamy w ogóle jakiś plan? – spytała. Chłopak odsunął z twarzy swój kolczasty
hełm, dzięki któremu, powietrze nie biło go po twarzy i odparł.
-
To co zwykle – usiłował się zdobyć na przyjazny i pogodny ton, ale w głębi
duszy był załamany. Astrid wyczuła to, tak jak zawsze, kiedy Czkawce coś leżało
na sercu. Zdecydowała, że pogada z nim o tym później, kiedy zostaną sami.
-
Czyli improwizujemy? – spytała, łapiąc wzrok Czkawki – Znowu? – dodała po
chwili -
Cudnie! – westchnęła uśmiechając się i próbując pocieszyć swojego narzeczonego.
Cudnie! – westchnęła uśmiechając się i próbując pocieszyć swojego narzeczonego.
-
Super! – zawołali Mieczyk i Szpadka zderzając się głowami.
-
To lubię! – krzyknął Saczysmark i zachwiał się w siodle, kiedy Hakokieł uderzył
skrzydłami.
-
No nie wiem… - Śledzik był pełen wątpliwości. Mimo to poklepał Sztukamięs po
boku. Eret tylko uśmiechnął się i pokręcił głową mamrocząc coś do siebie.
-
Nie przeszkadza wam to, że… - zaczął Czkawka zwracając się do Inge i Verkela
lecących na grzbiecie Persei. Smoczyca bawiła się, nie zwracając uwagi na
innych. Co chwilę otwierała paszczę łapiąc obłoczki.
-
To, ze nie ma planu? – przerwał mu Verkel – Normalka! – prychnął.
-
Przyzwyczailiśmy się do działań bez planu, bo planowanie nigdy nam nie
wypalało. Zawsze zdarzało się coś, co psuło koncepcję – dodała Inge.
Na
horyzoncie pojawił się ich cel podróży. Wystające z morza dwa szczyty zazwyczaj
były nagie, szare i nieprzyjazne. Tym razem wysepkę porastała świeża zielona
trawa a także kilka niewysokich krzaczków. Czkawka jeszcze raz sprawdził mapę,
niepewny czy to aby na pewno ta wyspa, ale wszystko wskazało na to, że mapa i
kompas, schowany w jego kostiumie latającym się nie myliły.
-
Z tego co mi się wydaje – zaczął Sączysmark – Tu były dwie kamienne skały, a
nie sielskie, zielone łączki...
-
Owszem – potwierdził Czkawka – Ale… coś jest nie tak…
Wylądowali na
piaszczystej plaży. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Czkawka potarł ręce
rozglądając się po wyczekujących twarzach swoich ludzi.
- Ma ktoś jakieś pomysły, gdzie ten kwiat może
rosnąć? – spytał ich. Większość pokręciła głowami oprócz Inge. Dziewczyna nieśmiało
podniosła rękę, niczym uczeń w szkole.
- Kwiat ujawni się tylko komuś o ognistym sercu,
więc myślę… myślę, że to będzie któryś ze smoków.
-
Smokowi? – spytała Astrid.
-
Tak… Tak sądzę – rudzielka dodała szybko – W naszych stronach często określa się
smoki mianem „Ognistych Serc”. Ale równie dobrze to określenie może też pasować
do człowieka – spuściła głowę przyglądając się swoim butom. Dotknęła skroni,
pocierając ją.
-
Inge? – zapytał Verkel – Co się dzieje?
-
N-nic, po prostu… jestem zmęczona – spojrzała na niego dziwnym wzrokiem jakby
chciała mu coś przekazać na osobności.
-
Pójdziemy poszukać wody pitnej – zaproponował Verkel ciągnąc siostrę w bok.
Persea podreptała za nimi – Dzisiaj i tak już nie wejdziemy do ula, słońce już zachodzi.
Czkawka
chciał przytaknąć ale nie zdążył.
-
My pójdziemy po drewno – zaoferowali się bliźniacy i Eret.
-
Poszukamy jedzenia – dodali Śledzik i Sączysmark.
W
ten sposób Astrid i Czkawka pozostali sami.
***
- Inge? – zaczął Verkel, kiedy znaleźli się już wystarczająco
daleko od pozostałych – Co się dzieje? – spytał ponownie. Dziewczyna jedną ręka
przyciskała palce do skroni, drugą pocierała o brzuch. Spojrzała na niego
wymownym wzrokiem.
-
Są tu. Dlatego wyspa się zazieleniła. Persea też czuje ich obecność. A co
najgorsze… sprzymierzyli się z Eyckiem.
-
Tylko nie mów, że to… - zaczął Verkel śmiertelnie przerażony.
-
… i to wszystkie brygady! – ciągnęła Inge nie zważając na brata – Czerwona,
Srebrna, Złota a nawet Czarna. – mamrotała coraz mocniej masując skroń – Są tu.
Brygady Nocy przybyły. I zdaje się, że też szukają kwiatu… - upadła z bólu i jęknęła.
-
Inge! – krzyknął Verkel – Przerwij połączenie! Przerwij to cholerne
telepatyczne połączenie! Inguś! – krzyczał potrząsając siostrą. Chwilę potem
spojrzała na niego swoimi błękitnymi oczyma pełnymi łez.
-
Nie mamy szans – mruknęła, kiedy objął ja ramieniem.
***
Szum morza i fal obijających się o brzeg napawał Czkawkę
ulotnym uczuciem spokoju. Dodatkowo bliskość Szczerbatka, Astrid i Wichury
dodawały mu otuchy. Duże, kocie oczy jego smoka wpatrywały się ufnie w swojego
jeźdźca. Chłopak spojrzał na Nocną Furie myśląc o całej tej wyprawie.
Czkawka próbował zastanowić się nad planem podróży,
jednak uczucia i emocje wciąż brały nad nim górę. Gardło zacisnęło mu się niebezpiecznie,
kiedy pomyślał o matce, łza spłynęła po policzku. Zaczął, patrząc tępo w grunt.
-
Nie chcę już nikogo więcej tracić – szepnął. Jego narzeczona usłyszała to.
Serce niemalże pękało jej na widok Czkawki. Wódz Berk był rzeczywiście załamany
– Pięć lat temu straciłem ojca – kontynuował – A teraz moja matka, którą
niedawno odzyskałem – chlipnął i oparł się czołem o ramię swojego smoka, chowając
twarz – Wódz powinien być silny – kontynuował – A ja… ja po prostu nie potrafię…
- głos uwiązł mu w gardle. Nagle poczuł ciepłe delikatne palce na swojej szyi.
Powoli oplotły się wokół niego i obróciły jego twarz w stronę ich właścicielki.
-
Nigdy już nikogo nie stracisz – Astrid dotknęła jego twarzy i otarła łzy. Jedno
spojrzenie jej błękitnych oczu działało na niego niczym zioła uspokajające –
Oni wszyscy są zawsze z nami, póki mamy ich tu – dotknęła miejsca na jego
klatce piersiowej, gdzie znajdowało się serce.
Była
tak blisko. Była ciepła i delikatna.
-
Poza tym, Czkawka – dodała po chwili – Przecież wiesz, że jesteś wspaniałym
wodzem, jednym z najlepszych. I przestań już się mazać bo to nie przystoi – uśmiechnęła
się. Odpowiedział uśmiechem – Ciesz się, że chociaż zdołałeś poznać swoich
rodziców – dodała pochmurno – Ja moich praktycznie w ogóle nie pamiętam…
Objął
ją jeszcze mocniej niż wcześniej. Dziewczynie niemalże brakowało już tchu.
-
Co ja bym bez ciebie zrobił? – spytał retorycznie całując jej dłonie.
Zarumieniła się.
Słońce
powoli chowało się za horyzontem.
***
No więc... wróciłam do domu z nowym NN-em, wypoczeta i spalona nadmorskim słońcem. Mam nadzieję że notka sie spodobała ;)
Pozdrawiam wszystkich :D
Smocza Strażniczka
Pozdrawiam wszystkich :D
Smocza Strażniczka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOj, nie ten przycisk. Pomyłka.
UsuńCo do rozdziału :
Racja, nie przystoi mu się mazać ;-)
Mam nadzieję, że z Valką oraz jeźdźcami - biorąc pod uwagę te Brygady Nocy - wszystko będzie dobrze.
Czkawka i Astrid są wspaniali, tylko chcieć więcej. I chciałabym więcej, naprawdę :-) Uwielbiam te parę.
Bardzo, bardzo dobry rozdział :-) Jako wytłumaczenie tego, iż komentarz nie jest zbyt rozbudowany powiem, że piszę na telefonie czego nie lubię.
Przepraszam, że komentuje dopiero teraz zważywszy, że czytam twoje opowiadanie od początku.
Pozdrawiam <3
Cóż... tyle powiem, że w moim wykonaniu zawsze wszystko kończy sie dobrze, mimo iż czasem potrafie zamotać akcję ;)
UsuńAleż w ogóle się nie gniewam za długośc komentarza :D Ja z reguły pisze takiej długości a na kompie siedzę ;P Na telefonie nie daąabym rady napisac nawet zdania ;D
Również pozdrawiam :)
Smocza Strażniczka
Booossskooo! *-* czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńNo, i to lubię :D zaintrygowały mnie te Brygady Nocy :D chcem więcej! :D
OdpowiedzUsuńTylko wiesz, muszą znaleźć lekarstwo, bo jak nie, to Devon mi pożyczy siekierę i już do ciebie lecę xD żarcik :D
Jak tylko znajdę ochotę do przepisywania, to wrzucę kolejnego en-ena :3
Pozdrawiam :3
Cece
Dzięki wielkie za to, że sie podoba :D BTW jak juz do mnie lecisz z tą siekierą to zabierz ze sobą Devona... *.* xD
UsuńCzekam z niecierpliwościa na twojego nowego nn-a. Ja sie za mojego wezme w poniedziałek... Dam sobie chwile odpoczynku po wczorajszym przepisywaniu xDD
Również pozdrawiam :3
Strażniczka :D
Spoko, spoko ;D Devcio chętnie przyjdzie xD wskakujemy w portal i już jesteśmy ;P
Usuń:o Matko Bosko... Deeeeeeevon... #ślinotok xDD
UsuńJeśli uśmiercisz Valkę albo innego z bohaterów (tych dobrych) to sobie inaczej pogadamy.. wiem gdzie mieszkasz :@
OdpowiedzUsuńwrrr gryzę:P
Spokojnie :D Przychodź :D Poszczuję moimi smokami xDDD
UsuńSpokojnie :D Nie zamierzam nikogo zabijać :D Nikogo dobrego... Ale mam faze na krwawe masakry, więc krew sie poleje... ale jeszcze nie teraz... ;P
Pozdrawiam :)