Valka przemykała pomiędzy skalnymi ścianami szybciej
niż zwykły człowiek. Za nią wiernie podążał Chmuroskok. Przemieszczali się do
serca Smoczego Sanktuarium jednym z wielu kamiennych tuneli, rzeźbionych przez
wodę i czas setki a nawet tysiące lat. Kobieta, mimo swojego zaawansowanego
wieku, była zwinna i szybka niczym pantera. Jej brązowe włosy, które zaczynały
już powoli Siwie, unosiły się za nią, splątane w trzy grube warkocze.
Chmuroskok zahipnotyzowany ich ruchem praktycznie nie spuszczał z oczu swojej
jeźdźczyni.
W końcu wyłonili się wewnątrz Sanktuarium. Smoki
ryknęły na widok swojej ulubionej ludzkiej towarzyszki. Młode Szponiaki
natychmiast obskoczyły Chmuroskoka liżąc go rozradowane. Valka uśmiechnęła się
na ten widok i oddaliła się na chwilę od swojej bestii. Skoczyła chwytając się
łap jednego z lecących smoków i zwinnie podciągnęła się na jego grzbiet.
Pogłaskała go i szepnęła mu nad uchem.
-
Do jaja.
Smok
natychmiast skręcił i poszybował nad wielkie lodowate jezioro, w którym dawniej
mieszkał jej Oszołomostrach. Wleciał w jedną z jaskiń, manewrując pomiędzy
skałami. Nawet wewnątrz zwisały lodowe stalaktyty, piętrzyły się stalagmity,
które w końcu łączyły się tworząc ogromne lodowe kolumny. Skalne sale były tak
ogromne, ze zmieściłoby się tam nawet kilka Oszołomostrachów. Valka
podejrzewała, ze te jaskinię uformowały właśnie te białe, lodowe bestie a jej
ukochany Król był ostatnim przedstawicielem tejże rodziny.
Smok
wysadził kobietę po środku sali na lodowej posadzce. Valka przeszła kilka
kroków, kierując się ku Sercu – gigantycznemu jeziorowi lawy. Wbrew pozorom, by
Oszołomostrach mógł się wykłuć potrzebował bardzo wysokiej temperatury. Kobieta
nie wiedziała, jak to się stało, że takie ognisko otacza pierścień lodu o
grubości dochodzącej nawet do kilometra. Jedynie czego była pewna, to tego, że
maczały w tym łapy Oszołomostrachy. To było ich gniazdo. Od dawien dawna w tym
miejscu wykluwały się ich pisklęta. A teraz pozostało tylko jedno.
Białe
jajo, wielkością przewyższające kobietę o głowę spoczywało tam, gdzie Valka je
znalazła – tuż przy samym brzegu, oparte o niewielką skałę, tak by się nie
przewróciło i nie stoczyło wprost do ognistego jeziora. Valka potarła czoło
dłonią, na którym perliły się już kropelki potu.
-
Ciepło tu – powiedziała wprost do jaja. Miała wrażenie jakby skorupka poruszyła
się. Przetarła oczy i jeszcze raz uważnie przyjrzała się owalnemu przedmiotowi
a nawet przyłożyła ucho do skorupy.
Poruszył
się i stuknął.
Valka
otworzyła szerzej oczy i wybiegła pędząc po Chmuroskoka. Smok już leciał w jej
stronę wyrwawszy się z uścisku małych Szponiaków. Smoczki brnęły za ni,
niezgrabnie omijając wystające lodowe przeszkody.
-
Chmuroskok! – zawołała. Jej Stormcutter właśnie wylądował, ślizgając się po
lodzie – Zaczęło się – dodała.
***
Wieczór nadciągnął, otulając Berk delikatna mgłą.
Rozlała się po wyspie niczym mleko. Nadciągnęła z południa psując widok na
piękne zielone zorze polarne, powodując, ze powietrze nasiąknęło wilgocią
niczym gąbka. Mimo to Czkawka i tak wybrał się ze Szczerbatkiem na nocny lot,
jak zawsze. Mgła im nie przeszkadzała, ponieważ Szczerbatek posiadał zdolność
echolokacji.
Krążyli nad wyspą ciesząc się swoją obecnością.
Czkawka niemalże położył się w siodle i starał się dojrzeć zielone płomienie na
czarnym niebie przesłonięte niewielkimi chmurami.
-
Myślisz, że będzie padać? – spytał Szczerbatka drapiąc go po boku. Smok
parsknął dając jeźdźcowi do zrozumienia, że nie wie.
-
Nie zanosi się na deszcz – skomentował Czkawka, gładząc dłonią chropowatą skórę
Nocnej Furii – Ale na wszystko trzeba być gotowym – dodał – Gdyby teraz spadł
grad, cały rok upraw bylibyśmy w plecy.
Szczerbatek
przytaknął zerkając na Czkawkę. Poddał się wiatrowi i teraz swobodnie szybował
unoszony przez ciepły letni prąd.
Nagle w powietrze wystrzeliła kolumna ognia. Czkawka
i Szczerbatek usłyszeli krzyki ludzi.
-
Szczerbek! – zawołał, ale smok już leciał w tamtą stronę.
Kiedy
wylądowali, widok zaszokował Czkawkę. Inge, Verkel i Persea stali na środku
niewielkiego placu. Wokół nich zgromadzili się ludzie z Berk. Czkawka dostrzegł
w tłumie jego przyjaciół i podszedł do nich, przepychając się pomiędzy smokami
i wikingami.
-
Co oni znowu kombinują? – spytał Sączysmarka oglądając się za Astrid.
-
Verkel od rana cos gadał o jakimś wieczorze… nie do końca zrozumiałem o co
chodzi, jedynie tyle, że znowu jakąś imprezę urządzają – westchnął wpatrując
się w Inge – Ona jest taka… - szepnął.
Czkawka
w tym momencie dostrzegł Astrid i oniemiał. Dziewczyna rozpuściła włosy, co
zdarzało jej się nieczęsto. Na sobie miała błękitną tunikę do połowy ud i
ciemne spodnie. Ramiona okryła białym, lisim futrem.
-
Taka piękna – dokończył Sączysmark zachwycając się urodą Inge, która dała znak
dłonią swoim ludziom. Na plac wyniesiono wielkie bębny i instrumenty.
-
Zgadzam się – odparł Czkawka – Astrid…
-
Nie mówiłem o Astrid chociaż ona też… - zaczął Sączysmark patrząc ze
zdziwieniem na wodza, jednakże ten już oddalił się w stronę swojej narzeczonej.
-
Astrid – Czkawka zagadał do blondynki rozkładając ręce i wskazując na jej strój
– Co…
-
Ładna, prawda? – Astrid zakręciła się wokół własnej osi. Chłopak teraz
zauważył, że tunika nie jest wykonana z tkaniny jakiej używa się na Berk tylko
z czegoś delikatniejszego, ponieważ pod wpływem ruchu Astrid, uniosła się lekko
i okręciła wokół jej tali i bioder – Inge mi pożyczyła – Astrid dodała po
chwili.
-
Inge? – spytał Czkawka. Wiedział, ze dziewczyny nie przepadały za sobą za
bardzo, Astrid wydawało się ze rudowłosa jest wobec niej o coś zazdrosna a
teraz nagle ubrania sobie pożyczają.
-
Tak – pisnęła blondynka i pociągnęła go za ramię, kierując jego wzrok na środek
placyku.
Muzycy uderzyli w bębny.
-
La la la la – zaintonowała Inge, śpiewając. Nikt na Berk nigdy jeszcze nie
słyszał tak żywiołowej piosenki. Persea stanęła na dwóch nogach chwiejąc się
ale utrzymała równowagę. Kolejne dźwięki rozbrzmiewały w ciemności. Inge,
Verkel i biała Furia rozpoczęli dziwny taniec, stając w lekkim rozkroku i
uderzając na zmianę stopami o ziemię w rytm uderzeń bębnów. Stąpali lekko na
palcach ale ich stopy mocno uderzały o grunt, co wywoływało lekką wibrację w
powietrzu. Do śpiewu Inge przyłączyli się także inni w tym Verkel. Rudowłosa
machała dłonią i nawoływała ludzi do wspólnego tańca, ale większość odmawiało. Dopiero
Sączysmark się odważył, chcąc zaimponować dziewczynie. Inge uśmiechnęła się
promiennie i pokazała mu kroki. W sekundę złapał rytm, i zaśmiał się. Za nim
podążyło kilka innych osób a także smoki. Astrid i Czkawka oglądali ten występ
z zapartym tchem. W pewnym momencie chłopak pociągnął swoją narzeczoną na
środek. Astrid opierała się, jednak uścisk Czkawki był żelazny. Stanął na
środku dołączając do tańczącej grupki. Ludzie zebrani wokół uśmiechali się
szeroko na ten widok. Po chwili wiele par również dołączyło, wzorując się na
wodzu.
-
Astrid1 – zawołał Czkawka – Nie daj się prosić!
W
końcu dziewczyna skusiła się i weszła na środek stając obok Czkawki. Inge
uśmiechnęła się.
-
Dajcie się porwać muzyce! – zawołała – Po prostu!
-
Na południu takie spontaniczne akcje to codzienność! – dodał Verkel chwytając
Inge w pasie i podrzucając nią niczym piłką.
-
Verkel! – pisnęła dziewczyna lądując – Tyle razy mówiłam, uprzedź nie zanim…
-
Tak, wiem – westchnął obserwując siostrę, która, kręcąc się wokół własnej osi
oddaliła się od niego nieco.
Muzyka i taniec ustały. W niebo wzbiły się okrzyki i
oklaski. Ludzie zaczęli powoli rozchodzić się do domów. Noc już była ciemna a
nad Berk nadciągnęły chmury.
-
Żeby tylko nie padał grad – prosiła Astrid – Nie zasłoniłam dzisiaj ziół na
noc.
Pierwsza
kropla deszczu spadła na pysk Szczerbatka, który wciąż kiwał się w takt muzyki,
choć grajkowie już dawno przestali grać. Dopiero dotyk zimnej wody wyrwał go z
transu. Spojrzał na swój nos, przyglądając się migoczącej w blasku ognia
kropelce. Zaczęło padać. Inge rozłożyła ręce i zakręciła się. Po chwili była
już cała mokra. Ogniska przygasły. Lało jak z cebra.
-
Inge! – zawołał Verkel chowający się pod futrzanym płaszczem – Dziewczyno, choć
już! Przeziębisz się!
***
Inge wytarła nos w chusteczkę i zakaszlała. Leżała w
łóżku przykryta pierzyną i trawiona gorączką. Nie mogła oddychać przez nos, z
którego leciała jej woda a przez nieustanny kaszel dostała chrypy. Bolały ją
mięśnie na całym ciele. Praktycznie nie mogła się ruszać.
-
A nie mówiłem, smarkatku! – powiedział Verkel podając jej kubek ziołowego
naparu, który przyrządziła Astrid. Tymczasem blondynka stała przy palenisku i
mieszała coś w wielkim garnku.
-
Zioła zroszone wczorajszym deszczem – uśmiechnęła się sarkastycznie do Inge.
-
Dzięki – odparła jej rudowłosa odwzajemniając uśmiech i podciągając wyżej
pierzynę.
-
Gorączka spadła? – Astrid spytała Verkela.
-
Trochę. Czoło ma już chłodniejsze.
-
Ej. Ja tu jestem! – obruszyła się Inge.
-
Za to temperamencik wciąż ten sam. – dodał blondyn wzdychając.
Astrid
uśmiechnęła się wracając do mieszania. W garnku gotowała tradycyjny rosół –
najlepszy lek jaki znała, lepszy od wszelkich ziół i sztucznych medykamentów.
Taki rosół nie tylko wzmacniał organizm i odporność na choroby, ale też
pozwalał szybciej wrócić do zdrowia i świetnie rozgrzewał a także usuwał
wszelkie toksyny i zarazki.
Inge
upiła łyk ziół.
-
Yych… to jest gorzkie – jęknęła zniesmaczona.
-
Jak dziecko – Verkel pokręcił głową wracając do swojego miejsca w fotelu i
czytania grubej księgi.
Przed domem wylądował Szczerbatek. Z jego grzbietu
zsiadł Czkawka, zdejmując hełm i przeczesując dłonią włosy. Astrid dojrzała go
przez wielkie okno w kuchni i pomachała mu. Chłopak wszedł do środka a za nim
pognała Nocna Furia. Widząc Perseę, Szczerbatek tak bardzo się ucieszył, że
oślinił całą podłogę. Persea zareagowała podobnie. Oba smoki, skacząc wokół
siebie wyleciały na dwór. Czkawka uśmiechał się na ich widok. Podszedł do
Astrid delikatnie obejmując dziewczynę w pasie i pocałował ją w policzek.
Dziewczyna zarumieniła się. Nie puszczając blondynki zwrócił się do Inge.
-
Lepiej już?
-
Powiedzmy – wychrypiała krzywiąc się od zapachu ziół – Wolałabym już napić się
tego rosołu – dodała – Pachnie dużo lepiej od tego.
-
Najpierw zioła, Inge – poradziła jej Astrid – Trzeba zbić do końca gorączkę.
-
Ale to tak smakowicie pachnie – wskazała na garnek.
-
Wypij zioła – Astrid pomachała jej palcem przed nosem – To wtedy ogadamy o
rosole…
-
A ja też mogę? – spytał Czkawka na widok zupy. Astrid westchnęła ale nalała mu
do kubka. Chłopak uśmiechnął się i pociągnął łyk.
-
Wy to specjalnie robicie – burknęła Inge sącząc powoli swoje ziółka i krzywiąc
się niemiłosiernie. Verkel uśmiechnął się na widok miny siostry.
-
Trzeba było schować się zaraz jak zaczęło padać, a nie kręcić się tam jeszcze
piętnaście minut.
-
Kiedy wiesz, że ja mam słabość do deszczu! – rudowłosa chrypnęła i zakaszlała.
-
Oj wiem… i na dodatek słabą odporność.
W
ty momencie ktoś załomotał do drzwi i wpadł do środka. To był Sączysmark.
-
Hej, ludzie! – zawołał – Szybko… chodźcie – sapał łapiąc powietrze.
-
Co się stało? – spytał Czkawka wiedząc, ze jego przyjaciele często w ten sposób
stroili sobie z niego żarty. Tym razem Sączysmark jednak miał śmiertelnie
poważną minę.
-
Coś… coś się stało. Nie wiem do końca co, nie usłyszałem. Wiem tyle, że
rozchodzi się o twoja matkę… – powiedział w stronę Czkawki. Astrid spojrzała na
swojego narzeczonego. Natychmiast wybiegli z domu.
Ciekawie, ciekawie :3 i teraz będę musiała czekać, aż wrócisz, żeby dowiedzieć się, co się stało Valce :D
OdpowiedzUsuńChorująca Inge jednocześnie taka wściekła i słodka :D
Czekam na więcej :D
Pozdrawiam :3
Cece
Bo Inguś taka jest - wściekła i słodka, jak taki mały płomyczek :D Ale ona pokaże to jeszcze nie raz :D
UsuńNo niestety, musicie teraz trochę poczekaą :D Powiem tyle, że jest to związane z tym jajkiem i "malutkim" Oszołomostrachem :D
Pozdrawiam :3
Strażniczka :D
Tsaaaa domyślam się jaki on musi być mały... Nowa skórka łał super wygląda :D dawaj nowe rozdziały od razu po przyjeździe :*** jestem niecierpliwa.. z resztą tak jak ty :PP
OdpowiedzUsuńFajnie, że sie szablon podoba :D Robiłam wczoraj koło 23 więc nie jest idealnie ale nie chce mi sie na razie nic zmieniac, bo popsuję :D
UsuńCo do nowych rozdziałów... ależ oczywiście, wrzuce od razu jak tylko wróce :D...ale najpierw będe musiała przepisać do komputera (nie myślcie sobie ze bede tam tylko próżnować, zabieram zeszyt, pisadła, ołówki, blok rysunkowy... jakby mi sie zmieściły to wzięłabym jeszcze farby ale ciuchy też trzeba gdzieś upchać xDD :D). No i...co tu jeszcze dodaą? Cóż, od następnej notki zacznie sie akcja: Pierwsza Przygoda jak to określił mój brat :P
Pozdrawiam serdecznie :D
Strażniczka :D
No fajnie :D I nawet nowe tło zrobiłaś :) Super :v
OdpowiedzUsuń