Astrid obudziła się w swoim pokoju. Wichurka słodko
spała na swoim posłaniu. Przez niedomkniętą okiennicę dostrzegła różowo-złote
niebo poranka. Słońce dopiero wzeszło.
Dopiero po chwili zorientowała się, że jest tylko w
bieliźnie. Podciągnęła koc wyżej, dodając zasłony jej dekoltowi. Po chwili
jednak wstała, uznając, ze nie warto wylegiwać się w łóżku. Narzuciła wełnianą
chustę na ramiona, która jednak odsłaniała całkowicie nogi. Jej wzrok przykuła
mała kartka, leżąca na jej stoliku nocnym. Na pewno nie było jej wcześniej.
Pismo rozpoznała od razu.
Zabalowałaś
wczoraj trochę za mocno. Kiedy wróciłem, zabrałem cię do domu. Nie pytaj o
szczegóły ani o tego siniaka na łokciu…
Spojrzała
na swój łokieć. Widniał tam przepiękny siniak wielkości dorodnej moreli.
Pokręciła głową i westchnęła, czytając dalej.
… siniak zniknie szybko, tak sądzę.
Jeśli nie jest zbyt późno, czekam w kuchni.
Czkawka
Uśmiechnęła się, widząc
podpis chłopaka. Na chwile przycisnęła kartkę do piersi, ciesząc się, że
mieszka sama. No… z Wichurą, ale ona była smokiem i była przyzwyczajona do
obecności Czkawki, który był częstym gościem Astrid. On i Szczerbatek
praktycznie u niej mieszkali. W pokoju na dole stało nawet dodatkowe posłanie,
gdyby Nocna Furia zapragnęła udać się na drzemkę.
Kładąc kartkę na
pomiętym kocu, owinęła się mocniej szalem. Ranek był naprawdę chłodny. Zeszła
na dół. Będąc w połowie schodów usłyszała brzdęki garnków i ciche nucenie.
Stanęła w przejściu do kuchni rozkoszując się zapachem jajecznicy i
przyglądając się niczego nieświadomemu Czkakwce.
Kuchnia Astrid była
dosyć luksusową kuchnią jak na standardy Berk. Jej centrum był kamienny piec,
opalany drewnem, na którym ułożono metalowa płytę, tak, by można było na nim
gotować. Płyta posiadała złożoną budowę. Składała się z wielu krążków, które
można było wyjmować wedle woli i tylko one się nagrzewały. Pozostała cześć
zawsze pozostawała zimna. Dodatkowo wewnątrz również znajdowała się kolejna,
wysuwana cześć, dzięki której można było piec ciasta. Poza tym w kuchni nie
brakowało,szafek, schowków i półeczek. W kącie znajdował się właz do
podziemnej chłodni. Pod oknem stał niewielki stół z kilkoma krzesłami, nakryty
obecnie do śniadania.
Czkawka, zwyczajowo
ubrany w swój kostium do latania, wciąż niczego nieświadomy, podśpiewywał
przygotowując posiłek. Astrid podeszła bliżej niego i przytuliła się. Lekko
drgnął, czując jej ręce oplatające się wokół niego. Obejrzał się do tyłu. Duże
błękitne oczy wpatrywały się w niego z miłością i uwielbieniem. Uśmiechnął się
patrząc jak Astrid zaciąga się zapachem jajecznicy.
- Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem a już robisz mi
śniadanie… – powiedziała wesoło – Nie za wcześnie aby?
- Sam byłem głodny... – zaczął Czkawka, żartując.
Astrid uderzyła go z łokcia. Jajecznica o mało nie rozbryzgnęła się na piecu i
ścianie.
- Ojej! – pisnęła dziewczyna, po chwili patrząc na
chłopaka i zaśmiała się serdecznie. Dopiero kiedy oddaliła się w stronę stołu,
Czkawka spostrzegł że jest praktycznie naga. Zaczerwienił się i odwrócił wzrok.
- Mocno ścięte? – spytał.
- Poproszę – uśmiechnęła się Astrid rozlewając do
kubków gorące mleko. Rozglądając się po pokoju spostrzegła, że brakuje tu
kogoś.
- Gdzie Szczerbatek? – spytała.
- U mnie w domu – odparł Czkawka – Mama go zabrała,
kiedy ciebie odprowadzałem
Astrid kiwnęła głową, upijając łyk mleka. Oblizała
wargi. Czkawka podszedł z patelnia i nałożył jej porcję. Zabrała się do
jedzenia.
Nagle ktoś zapukał do
drzwi wejściowych i wpadł do środa. To była Szpadka. Widząc roznegliżowaną
Astrid, uśmiechnęła się dwuznacznie.
- Ulala – zawołała – Nasze gołąbeczki…
Astrid w sekundę do niej doskoczyła z nożem w ręce.
Przykładając go jej do gardła szepnęła.
- Nawet nie kończ… Nic nie widziałaś.
- No jak nie widziałam, jak… - zaczęła Szpadka, ale
widząc minę Astrid, speszonego Czkawkę, który dziwnie się uśmiechał z widelcem
w ustach i czując ostrze na gardle zamilkła, ledwo powstrzymując się od śmiechu
– No dobra… nie widziałam. Ale za to widziałam co się dzieje w centrum wioski!
– zawołała – Inge i Verkel się zaraz pobiją z jakimś przyjezdnym… Poszło chyba
o tą jej smoczycę…
- O Perseę? – spytała Astrid.
- Tak, właśnie o nią. – potwierdziła Szpadka i
dodała po chwili – Ja lecę powiadamiać dalej, bo to wygląda na grubą sprawę.
Pospieszcie się, już większość wioski tam jest – zawołała wychodząc z domu.
Astrid jeszcze chwilę stała, zanim otrząsnęła się z martwoty.
- Wierzysz w to, że nikomu nie powie? – spytał Czkawka
podchodząc do niej.
- Nie – odparła krótko i dodała po chwili – Już
dawno powinnam była uciąć jej ten język… wtedy, za pierwszym razem… -
uśmiechnęła się.
- Czym ty się martwisz. I tak już wszyscy w wiosce
wiedzą – powiedział Czkawka półżartem, półserio.
- Szpadka lubi koloryzować… Ona i Mieczyk –
skrzywiła się wracając do jajecznicy. Szybko pochłonęła resztę posiłku.
- Ja pozmywam – zaoferował się Czkawka i wrócił do
tematu – Tak, wiem jacy są bliźniacy. Byleby wywąchać sensację i wszystkim o
tym powiedzieć.
- Owszem! – krzyknęła Astrid z sąsiedniego pokoju,
który służył za łazienkę. Właśnie się ubierała – I nigdy nie wiesz ile w ich
historiach jest prawdy a ile zmyślonej głupoty! – mówiąc to wyszła i stanęła
przy drzwiach wyjściowych. Czkawka skończył myc talerze.
- Idziemy? – spytała wyciągając dłoń w jego
stronę. Chwycił ją pod rękę i
wymaszerowali z domu pędząc na główny plac, skąd dochodziły ich ludzkie krzyki
i ryki smoków.
***
Kiedy para dotarła na
główny plac ich oczom ukazał się niezwykły widok. Południowa Furia – Persea –
szamotała się, spętana linami. Inge krzyczała i płakała szarpiąc się w uścisku
Verkela. Naprzeciw nich wysoki i dość przystojny mężczyzna uśmiechał się, będąc
bardzo pewnym siebie. Kilku ludzi – obdartych, wychudzonych i brudnych
przytrzymywało białego smoka, reszta odpędzała od siebie pozostałe bestie a także
ludzi, chcące bronić Perseę.
- Astrid, zostań tu –
Czkawka dotknął ramienia Astrid. Uśmiechnęła się łobuzersko i pobiegła za nim.
- Hej! – wódz Berk krzyknął donośnym głosem stając
na środku całej bitwy – Co tu się, na młot Thora, dzieje?!
Ludzie ucichli patrząc na Czkawkę. W tym momencie
przypominał swojego ojca. Pioruny niemalże strzelały z jego oczu.
- Pytam jeszcze raz, co tu się wyrabia?! – krzyknął uciszając
pozostałych, szeptających między sobą. Inge, kwiląc, dopadła Persei.
Korzystając z okazji, że nikt nie zwraca teraz na smoka uwagi, zaczęła rozwiązywać
supły lin. Co chwilę ocierała nos rękawem.
- Wybacz mój nietakt – zaczął ten wysoki i pewny
siebie – Jestem Wielki Eyck zwany też Ponurym. Jestem przedstawicielem Ogólnokrajowej
Organizacji ds. Badania Smoczej Populacji na Południu.
- Jesteś zwykłym złodziejem smoków, ot co! – krzyknął
Verkel, odgrażając się. Ludzie za nim stojący zawtórowali mu. Po chwili
zamilkli uciszeni gestem reki Czkawki.
- Jam jest Czkawka, wódz Berk, zwany Władcą Smoków.
- Miło mi poznać – Eyck ukłonił się – Wybacz mi moje
słowa, ale twoi ludzie nie są zbyt posłuszni…
- To ludzie, każdy na Berk ma wolną wolę, byleby nie
popełniać przestępstw – skomentował Czkawka. Lud zebrany wokół zaszemrał.
Pomiędzy nimi przecisnął się Szczerbatek, przyprowadzając Valkę i Chmuroskoka.
Astrid stanęła obok nich, opierając dłoń o Wichurę.
- Ja właśnie na temat przestępstw. - A właściwie jednego, którego dopuściła się ta
oto kobieta, Inge Hiotrson – Eyck wskazał dziewczynę, która tuliła Perseę.
- Cóż takiego uczyniła? – spytał lodowatym tonem
Czkawka.
- Nielegalnie posiadła jajo Południowej Furii –
odparł po chwili. Oburzony Verkel wtrącił się w rozmowę.
- Moja siostra znalazła jajo w lesie! Wychowuje
Perseę od kiedy się wykluła!
- Nie zarejestrowała jej w swoim ojczystym kraju –
skomentował Eyck.
- Nie pochodzimy z południa! – krzyknął do niego –
Tłumaczyliśmy wam to już tyle razy!
- Ale mieszkaliście na południu! – odwarknął Eyck –
Trzeba było wpisać waszą Perseę do rejestru…
- Gdybyśmy ją wpisali, niechybnie byście ją nam
zabrali jako unikatową jednostkę – zniżył ton Verkel.
- Jak to unikatową? – spytał Czkawka. Verkel zerknął
na siostrę. Westchnęła i kiwnęła głową.
- Persea jest albinosem. To Biała Nocna Furia. I na
pewno nie pochodzi z południa… To smok żyjący na biegunie. Sądziliśmy, że
Persea jest ostatnią Nocną Furią jaka żyje, kiedy dowiedzieliśmy się o..
- O Szczerbatku – wtrąciła się Inge głaszcząc swoją
smoczycę po pysku – Eyck dowiedział się o niej… - syknęła w stronę
czarnowłosego.
Czkawka zamyślił się chwilę
poczym rzekł.
- Na Berk obowiązuje prawo, że zawsze trzymamy się swoich…
- Czyli nie wydasz mi panienki Hiotrson, jej brata
Verkela Hiotrsona i smoczycy Persei, mam rozumieć? – spytał Eyck mierząc Czkawkę
wzrokiem.
- Persea jest smokiem północnym. Inge i Verkel
pochodzą z Berk. Są pod moje opieka i gościną. Tak, nie wydam – podsumował.
- W takim razie jeszcze się policzymy – szepnął w
stronę Czkawki – Jeszcze się policzymy! – krzyknął tak by wszyscy usłyszeli.
Szczerbatek najeżył się, podobnie pozostałe smoki.
- Spokojnie mordko – Czkawka dotknął jego nozdrzy
obserwując oddalających się w stronę portu ludzi. Verkel podszedł bliżej i
poklepał wodza Berk po ramieniu. Ludzie zaczeli się rozchodzić zawiedzeni tym,
że nie polała się krew.
- Jestem ci
dozgonnie wdzięczny. Gdyby nie ty…
- Wasza smoczyca już by nie żyła – skończył za niego
Czkawka – Poza tym… Biała Nocna Furia? – spytał niedowierzając – Albinos?
- Owszem – wtrąciła się Inge – Tak wywnioskowaliśmy.
Południowe Furie są mniejsze, wolniejsze i o wiele dumniejsze niż Persea. Nie
mówię, że brak jej dostojności, ale porównując ją i inne Południowe Furie, doszliśmy
do wniosku, ze Persea musi być smokiem innego gatunku. Jest wielkości
przeciętnej Nocnej Furii, jest tak samo inteligentna jak one, spluwa plazmą…
Tylko kolor łusek się nie zgadzał.
- A w przyrodzie zdarzają się dziwne przypadki, więc
uznaliśmy, że Persea jest albinosem. Dlatego prawdopodobnie została porzucona
przez matkę i stado. – wtrącił Verkel.
- Nie wiemy jak znalazła się na południu –
dokończyła Inge – Ale od początku chcieliśmy ją zabrać spowrotem na północ, tam
gdzie powinna żyć.
- Rozumiemy – ciepło skomentowała Astrid, obejmując
ramieniem Inge i podając jej chusteczkę.
- Dziękuję – uśmiechnęła się ruda.
- Zajmiemy się wami i damy wam schronienie – Astrid
dodała po chwili – Nie pozwolimy, by wam i Persei stało się cokolwiek złego.
Choć – pchnęła Inge w stronę swojego domu - pójdziemy do mnie, zaparzę ci ziół uspokajających.
Bardzo fajna notka, chociaż wkradło się kilka dobnych błędów :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy, bo jestem ciekawa, jaką intrygę uknuje Eyck, żeby tylko dorwać furie :)
I na rysunki też czekam :3 a sama tymczasem po trochę przepisuje mojego najdłuższego w dziejach en-ena i gryzmolę gdzie popadnie :)
Jak mi się uda, to niedługo wstawię jeszcze więcej artów do galerii :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny :3
Cece
Ach... nie mam siły na korektę, ale te najgorsze błędy poprawiam zaraz jak je zauważe :)
UsuńPozdrawiam :)
Smocza Strażniczka :)
Super piękny doskonalw się go czyta ;-)
OdpowiedzUsuń